Ostatnio wydaje się, że nigdy nie przestaniemy oglądać twarzy Mentzena ani słuchać o Konfederacji. Są wywiady, jest zaproszenie do TVN-u, są rosnące zasięgi w socjalach. Po lewej stronie głównie z tego powodu narzekamy, potępiając środowisko skupione wokół Koalicji Obywatelskiej, które wydaje się ich aktywnie promować. Może jednak, zamiast pomstować na platformowanie skrajnej prawicy i pozwalanie jej narzucania tematów (jakkolwiek niezdarnie sobie z tym obecnie nie radzą), lepszą strategią byłoby robienie czegoś odwrotnego.
Gdzie ci brunatni chłopcy?
Dwa i pół roku temu, kiedy zapadł wyrok w sprawie aborcji wielu z młodych mężczyzn, którzy zagłosowali rok wcześniej na Konfederację, zostało skonfrontowanych z jej skrajnie prawicowym charakterem. Jak możecie się spodziewać po powyższym wykresie, większość nie była zadowolona. To odbiło się też na sondażach: powrót do poziomu deklarowanego poparcia zajął formacji prawie pół roku [3].
Ok, powiecie, ale Konfederacja nie jest jedynym ugrupowaniem przeciwnym prawu do aborcji, zresztą to nie jest nawet coś, z czym się za bardzo obnoszą. Spójrzmy więc na coś, co powinno być ich mocnym punktem. „Stop ukrainizacji Polski” to hasło, którego się nie wstydzą, tak samo, jak ogólnego promowania niechęci do Ukraińców w Polsce. Tu również muszę was rozczarować: tylko jedna trzecia młodych mężczyzn twierdzi, że pozostanie ich u nas na stałe, byłoby dla Polski złe [4].
Młodzi mężczyźni w większości głosują na Konfederację MIMO ich skrajnie prawicowych poglądów. Nie traktujmy ich jak „brunatnych chłopców”, do których można albo próbować dotrzeć imitując skrajną prawicę, albo całkowicie odpuścić.
Sztachetą w krocze
Nasze wieczne ofiary wyrywania z kontekstu stoją więc w rozkroku, próbując być po obu stronach płotu na raz. Dla skrajnej prawicy i różnej maści foliarzy prezentują mniej lub bardziej wyraźny przekaz antyukraiński, antyaborcyjny, wcześniej również covidosceptyczny. Jednak w mediach ogólnopolskich nie uderzą w podobne nuty. Tam niczego takiego nie pamiętają, chcą tylko uprościć podatki. Co więc boli ich najbardziej? Kiedy przypomina, a czasem nawet uświadamia się jednej z tych grup o istnieniu drugiej.
Chciałbym, żeby kontekst, w którym najczęściej się widywało polityków Konfederacji, było właśnie tłumaczenie się, że „to nigdy nie były ich poglądy”, a nie „masakrowanie lewaków”. Chciałbym, żeby musieli się wycierać z tego gówna, w którym sami się zresztą wymazali, jak najdłużej. Zamiast pomstować na liberalne media, że dają im czas antenowy, wykorzystajmy ten czas, żeby nie dać im się tak łatwo z tego wycofać.
Niech wybierają, czy chcą dalej grać nuty o wyrzuceniu wszystkich podatków, covidzie jako spisku i katolickim zamordyzmie, czy udawać idealnych przyszłych koalicjantów KO bądź PiS-u. Coś mi się wydaje, że którakolwiek z opcji zrobi z nich bardzo niestrawną opcję dla dużej części z tych z trudem uciułanych jedenastu procent.